Dziękujemy uczestnikom Explore Kłodzko za wspaniałą podróż „Ekspresem Polarnym” Twierdza!
Jeśli dałoby się opisać ten dzień od razu słowami, to byśmy go opisali, ale na razie słów brak. Dlatego mamy zdjęcia!
Aktualizacja: wpis już jest. Enjoy!
Jest 07:45. Stoimy na stacji Jaworzyna Śląska. Przebieramy nogami z zimna, bo temperatura tutaj to jakieś minus kilka stopni więcej, niż we Wrocławiu… Nadjechał pierwszy pociąg pośpieszny i drugi osobowy, z których wytoczyła się na peron zaspana i równie zaskoczona panującym tu chłodem ekipa eksploratorów spod szyldu Wroclovers. No i mamy komplet, czyli 22 osoby, które ruszyły w chciałoby sie powiedzieć, podróż polarną w kierunku Kłodzka.
Potem było jak w wierszu Tuwima. Nagle świst, nagle gwizd, para buch, koła w ruch i na peron dworca w Jaworzynie wtoczyła się lokomotywa. Tłusta, ogromna i pot z niej spływał… tłusta oliwa. Parowóz TKt48-18 z Muzeum Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej przyprowadził skład trzech przedwojennych wagonów. My, dzięki uprzejmości maszynistów i załogi jaworzyńskiego muzeum, dostaliśmy rezerwację na pół wagonu drugiej klasy. Tylko hola, hola… Trzeba Wam wiedzieć, że druga klasa ma wyraźnie większe, otwierane za pomocą skórzanego pasa, okna, niż okna, które znajdują się w klasie trzeciej. Fakt ten oczywiście skrupulatnie wykorzystaliśmy w dalszej trasie, ale o tym później.
Droga do Wałbrzycha minęła spokojnie, kawa, herbata, ciastka, ploteczki i foteczki. Wałbrzych powitał nas jednak jeszcze większym mrozem, niż Jaworzyna. No i śniegiem po kostki, tudzież kolana, co pośrednio skutkowało niemożnością uruchomienia kolejowego hydranta i natankowania Tekatki. Pomimo tego, że podgrzewaliśmy zawór hydranta ogniem, to niestety nie wypłynęła, ani kropla. Woda zamarzła pod gruntem… No cóż. Zima, więc musi być zimno.
Udaliśmy się zatem w dalszą podróż do Dusznik, gdzie z pomocą przyszła odsiecz w postaci wozu strażackiego, który uzupełnił brak wody!
Lokomotywa, opita po sam kurek ruszyła dalej. Zaczęło się fotograficzne szaleństwo. Linia Kolejowa nr 286, po której mknęliśmy z Wałbrzycha do Kłodzka, w pełni zasłużyła na swoją renomę jednej z najpiękniejszych tras kolejowych w Polsce. Mało który z eksploratorów wysiedział spokojnie na swoim miejscu, większość biegała od okna do okna (wspominaliśmy, że dostał nam się wagon z lepszymi oknami, prawda?), uwieczniając kolejne widoki, czy to smartfonem, czy to aparatem.
Im dalej w Kotlinę Kłodzką tym więcej śniegu, a słońce i mróz robiły co w ich mocy, by zdjęcia stały się jeszcze bardziej atrakcyjne.
Lekki poślizg czasowy związany z niespodziewanym wodowaniem w Dusznikach sprawił, że fotostop przy tunelach w Świerkach Dolnych przebiegł w iście ekspresowym tempie, ale cóż to znaczy wobec wieczności tzn. wobec faktu uwiecznienia parowozu wyjeżdżającego z tunelu?
Tunele zaliczone, wiadukty zaliczone, czas było zatem odwiedzić Kłodzko. Przewodnik, a zarazem szef przewodników z „Twierdzy Kłodzko” przywitał nas i zaprowadził pod bramy wspomnianej Twierdzy, opowiadając przy tym o historii i zabytkach miasta. Już pod murami zaczęliśmy fotograficzne oblężenie. W Twierdzy oddano nas pod opiekę kolejnego przewodnika, gdyż do środka można wejść tylko pod fachową opieką. Ma to swoje uzasadnienie, po zwiedzeniu Twierdzy, od tarasów widokowych po korytarze minerskie, przez które dorosły człowiek musi przeraczkować (podajemy wymiary tunelu minerskiego: wysokość 1 m, szerokość: 80cm), zaręczamy, że bez przewodnika zgubilibyśmy się szybciej niż wy dokończycie czytać ten tekst. Samo Kłodzko jest zachwycającym, uroczym miasteczkiem, które podczas naszej eskapady obejrzeliśmy zbyt pobieżnie. Część z nas obiecywała sobie powrót na wiosnę i dokładniejsze zwiedzenie tego pięknego miejsca, więc kto wie, może za kilka tygodni uraczymy Was kolejną relacją z miejskiej eksploracji Kłodzka?
Po wyczołganiu się z kilometrowych, ciasnych i dusznych tuneli Twierdzy, trzeba było szybko wracać do parowozu. Kilometry przebiegnięte w ulicami Kłodzka w pośpiechu, aby zdążyć na pociąg sprawiły, że zdjęć z drogi powrotnej było już znacznie mniej. A jak były, to bardziej rozmazane. Jednak zdążyliśmy! Na styk! Więc wskoczyliśmy pospiesznie do naszego wagonu, a potem powrót z do Jaworzyny, z Jaworzyny do Wrocławia, a przez kolejnych kilka dni żyliśmy tą wycieczką, bo uwierzcie, parowozy mają swój urok. Polecamy Wam taką wyprawę, na którą możecie udać się sami wystarczy zajrzeć na stronę Muzeum Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej i kupić bilet na swoją podróż parowozem! W ostatnią niedzielę lutego Tekatka ponownie rusza na trasę do Kłodzka i dalej, do Kudowy. To co? Widzimy się?
autor: Asia Witek, Marcin Walencik
Pingback Ekspres Polarny Tkt48-18 z Jaworzyny Śl. do Kłodzka » Marszowickie Pola